Full-text resources of CEJSH and other databases are now available in the new Library of Science.
Visit https://bibliotekanauki.pl

PL EN


Journal

2018 | 59 | 2-8

Article title

THE ORIGINS OF OUR “HERE AND NOW”. MODERNISATION AND MUSEOLOGISATION OF THE WARSAW URBAN SPACE DURING THE INTERWAR PERIOD

Authors

Content

Title variants

Languages of publication

Abstracts

EN
The article contains both description and analysis of the processes which had been creating the urban space of Warsaw during the Interwar period (1918–1939). On the one hand, they include what is regarded as examples and symbols of modernisation (avant-garde architecture, urban planning, as well as a “state-building” monumentalism), on the other – being developed at the same time, and described as today’s terminology allows – the processes of “musealisation” (reconstruction as a conservation method, restoration of a historic urban ambiance of the town). The article also points to the continuity of both the processes in question and the ideas that constitute them, always present at times of an intense search for collective identity and spatial forms in which it is manifested (e.g. at time of the post-war reconstruction in the years 1945–1956, as well as at the turn of the 19th and the 20th centuries). Poglądy na konserwację i restaurację budynków oraz rewaloryzację zespołów uznawanych za zabytkowe ulegały w XIX i XX w. istotnym przekształceniom. W 1. poł. XIX stulecia wykonano we Francji wiele prac w duchu jedności stylowej, konstruując zarazem nowoczesne pojęcie zabytku.
Najwybitniejszy z grona ówczesnych restauratorów, Eugène Emmanuel Viollet-le-Duc, w duchu poszukiwania architektonicznego optimum restaurował kościół w Vézelay, prowadził prace w zespole miejskim w Carcassonne, w zamku w Pierrefonds, nadzorował restaurację kaplicy SainteChapelle oraz kościoła Notre Dame w Paryżu, zmieniając krajobraz Francji a zarazem wyobrażenie Francuzów o jej średniowiecznej przeszłości. Dzięki autorytetowi, wynikającemu tak z praktyki, jak i opublikowanych rozważań teoretycznych, zachęcił do przeprowadzania podobnych co do intencji, acz nie zawsze co do jakości wykonawstwa, restauracji. Viollet-le-Duc uznawał zasadność restaurowania budynku we właściwym – z perspektywy restauratora – stylu, zalecał jednak wnikliwe zbadanie go przed przystąpieniem do robót i elastyczność przy ich ukierunkowaniu.
Wiedzy o architekturze średniowiecznej przydawał te same właściwości, co normom nauk przyrodniczych, traktując dedukcje przeszłych form architektonicznych niczym wnioski wyprowadzane z paleontologii, przywołując dorobek Georgesa Cuviera, zoologa i paleontologa słynącego z rekonstrukcji zwierząt kopalnych dokonywanych z drobnych ich fragmentów, przeprowadzanych na podstawie zakładanej korelacji narządów.
Viollet-le-Duc widział w sobie Cuviera, który wskrzesza formy architektoniczne dawnych epok. Wyrażał przekonanie, że konserwować zabytek nie znaczy zachować go, naprawić czy przerobić, znaczy to przywrócić go do stanu integralności, w jakim być może nigdy się nie znajdował1 [to i dalsze wyróżnienia pochodzą od autora]. Praktyki restauratorskie, zwłaszcza w wydaniu naśladowców Viollet-le-Duca, stały się przedmiotem krytyki. Zapoczątkował ją w 1848 r. John Ruskin, który uważał, że podobnie jak niemożliwym jest wskrzeszanie zmarłych (doświadczenie religijne, Ruskinowi nieobce, wskazuje jednak, iż wiara w wyjątki od tej reguły nie jest niemożliwa…), tak niemożliwe jest restaurowanie tego, co było wielkością i pięknem w architekturze, a tym samym restauracja oznacza zniszczenie najradykalniejsze, jakie znieść budowla może (The seven lamps of architecture). W 2. poł. XIX w. nikt bodaj w żadnym kraju europejskim nie wywarł podobnego wpływu na wyobraźnię własnego narodu. Dla Ruskina na miano artysty zasługiwał ten, kto potrafił wyrazić w materii ślady boskiej obecności, zmaterializowane w dobrach natury. Doktryna Ruskina, zdystansowana wobec wszelkich form podtrzymywania dawnej architektury, wykluczała tym samym akty ludzkiej pychy i uzurpacji, jakimi byłoby sięganie po coś, co jest przynależne Stwórcy2. Istotę zabytkowości w sposób fundamentalny, po dziś dzień stanowiący punkt odniesienia w debatach o wartości dziedzictwa, sformułował w 1903 r. austriacki historyk sztuki Alois Riegl. Według niego najważniejsza w zabytku jest wartość dawności (oryg. niem. der Alterswert), konstytuująca przyczynę uznania danego obiektu za zabytek.
Wychodząc z tych założeń, współpracownik Riegla w C.K. Centralnej Komisji do Badania oraz Opieki nad Sztuką i Zabytkami, czeski historyk sztuki Max Dvořák twierdził, iż odnowiona relikwia nie jest już relikwią. Obaj uczeni stali na stanowisku konieczności obrony zabytków przed zakusami rekonstruktorskimi, traktując je jako rodzaj fałszerstwa źródła historycznego, dlatego też poddali krytyce forsowany przez polskie środowiska artystyczne program restauracji zamku na Wawelu3. Riegl dostrzegał również zmiany w rozumieniu pojęcia zabytek, którym – wraz z rozwojem pojęcia i realnego bytu narodu – stawały się dzieła ludzkie przede wszystkim ze względu na ich wartość historyczną, aksjologiczną a nie tylko artystyczną, estetyczną.
W kwestii Alterswert zabrał też głos pruski (co nie jest bez znaczenia, gdyż nieobce mu było nacjonalistyczne instrumentalizowanie wartości dziedzictwa) badacz i inwentaryzator Georg Dehio, który wzywał aby konserwować, a nie restaurować4 Zainspirowani tymi rozważaniami byli również polscy konserwatorzy, zwłaszcza ci, mieszkający w cieniu wawelskiego wzgórza. W 1901 r. w Krakowie Ludwik Puszet głosił, że restauracja powinna być jedynie konserwatorska, żadnej stylowości nie [należy] wprowadzać, a w tym, co dodaje [ona] nowego, [winna] być szczerze modernistyczna. Także Józef Muczkowski popularyzował zasadę zachowywania zabytków w zastanym przez daną generację kształcie i domagał się nieprzywracania ich do wyobrażonego pierwotnego stanu.
Na zjeździe Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości w 1909 r. w Warszawie przyjęto uchwałę preferującą konserwację, dopuszczającą zarazem ograniczone, naukowo uzasadnione restauracje51 Praktyka odbiegała jednak od deklaracji, szczególnie wówczas, gdy w wyniku nagłego kataklizmu następowało zniszczenie cennej dla danej zbiorowości, historycznej substancji.
Kiedy w 1902 r. w Wenecji runęła dzwonnica św. Marka, podjęto decyzję o jej odbudowie w formach historycznych. Dokonano precyzyjnej rekonstrukcji według pierwowzoru – z zachowaniem typu i kolorystyki cegieł – uznano bowiem, że krajobraz miejski nie pozostanie takim samym bez jednego z głównych przestrzennych akcentów.
Epizod ten stał się szczególnie ważny z perspektywy zniszczeń, które spowodowała wojna światowa, o której wówczas nie wiedziano, że była pierwszą61. Zniszczenie w czasie I wojny światowej nie tylko poszczególnych budynków, jak katedra w Reims, lecz także całych historycznych miast, jak Arras, Louvain, Ypres postawiło pod znakiem zapytania zasadę ograniczonej konserwacji, na rzecz restauracji i restytucji. Wojna trwale weryfikowała formułowane w warunkach pokojowej stabilizacji zasady konserwatorskie71. W czasie I wojny również na ziemiach polskich wiele historycznych budowli, a nawet całych dzielnic miast, legło w gruzach. Zaczęto rozważać nie czy, ale jak odbudowywać zniszczone zabytki. W 1916 r. historyk sztuki Józef Piotrowski stwierdził, że jak to zawsze czynili mistrzowie dawni, należy odbudowywać choćby w kształtach całkiem innych, ale dobrze złączonych z całością zabytku oraz odpowiadających dzisiejszym wymaganiom estetycznym i kierunkom architektonicznym. Wychodząc z tych założeń zdecydowano się na odtworzenie zniszczonego centrum Kalisza8. Tadeusz Szydłowski traktował kwestię przedłużania egzystencji zabytków jako zadanie polityczne; wskazywał na związek poczucia 4 MUZEALNICTWO 59 tożsamości narodowej z ochroną pomników sztuki. Wierny Rieglowskiej doktrynie zgadzał się, że zabytek posiada wartość o tyle, o ile jest istotnie stary, autentyczny. Jednocześnie uznawał konieczność dźwigania z wojennych ruin historycznych budowli9. Dziś więc pod innym [niż Rieglowski] znakiem stanąć nam wypadnie – postulowali Jarosław Wojciechowski, Edward Trojanowski i Zygmunt Otto – nie tylko konserwować, ale i odbudowywać. Jak bajeczny Feniks odrodzą się z popiołów spalone wsie i miasteczka, zostaną odbudowane chaty i dwory, szkoły i kościoły, a z nimi także i zabytki architektury. Wartościowe pomniki architektury, jeśli ruinę ich spowodował nie czas, lecz nagła katastrofa, nie tylko mogą, lecz powinny być odbudowane101. Na marginesie warto zauważyć, iż społeczna i historyczna świadomość spowodowanych Wielką wojną strat dziedzictwa kultury Polski jest nieporównanie mniejsza niż tych, którymi skutkowała II wojna światowa, choć skala faktycznych zniszczeń (pomijając zburzenie Warszawy w 1944 r.) była w obu tych okresach porównywalna111. Pozostając w głównym nurcie ówczesnego dyskursu, w grudniu 1916 r. Koło Architektów Politechniki Warszawskiej opracowało Uwagi do szkicu wstępnego planu regulacyjnego Wielkiej Warszawy, prekursorskiego wobec dokumentów, powstałych w czasach prezydentury Stefana Starzyńskiego.
Współautor Uwag, wspomniany już Jarosław Wojciechowski, pisał o Warszawie historycznej: Nie w niej miejsce dla monumentalnych poczynań i projektów architektonicznych przyszłości. Te rozwijać się muszą na martwych i bezdusznych terenach Warszawy Nowej (...), na wszystkich tych miejscach, do których prawa swojego nie zgłosiła jeszcze historia121. W odrodzonym państwie polskim konserwatorzy, nie negując Rieglowskich pryncypiów, uczestniczyli w oczyszczaniu przestrzeni urbanistycznej z budynków, które utożsamiano z wynaradawiającymi poczynaniami zaborców, w szczególności zaboru rosyjskiego. Wedle decyzji carskich władz, po upadku powstania styczniowego „Kraj Nadwiślański” miała pokryć sieć świątyń prawosławnych lokowanych tak, by świadczyły o dominującym charakterze imperialnej zabudowy.
Losy soboru p.w. Aleksandra Newskiego wzniesionego na Placu Saskim w Warszawie były – w tej wojnie o ikonosferę – najdobitniejszym przykładem odreagowania. Po długotrwałych sporach, w których sobór znajdował obrońców odwołujących się do kryteriów artystycznych, w 1920 r. przystąpiono do rozbiórki towarzyszącej mu dzwonnicy, następnie zaś rozpoczęto wyburzanie samego soboru, które trwało w latach 1922–1926. Gruzy cerkwi wykorzystywano przy regulacji Wisły, różowy fiński granit ozdobił elewacje gmachu Państwowego Instytutu Geologicznego zaś kolumny wykorzystano po 1935 r. aranżując kryptę Józefa Piłsudskiego na Wawelu131. Większość teoretyków propagując czystą konserwację, praktykowała zarazem uzupełnianie historycznych budowli współczesnymi elementami. Z tym przekonaniem wykonano w 1928 r. – pod kierunkiem Zofii Stryjeńskiej i Stanisława Ostrowskiego oraz pod patronatem Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości – współczesne, i u współczesnych wywołujące wiele wątpliwości, polichromie fasad na Rynku warszawskiej Starówki14.
Wiele z ówczesnych przypadków rekonstrukcji łączyło się z pragnieniem przywracania do pierwotnego stanu. Na obszarach zniszczonych ośrodków staromiejskich odbudowywanym kamienicom starano się nadawać kształty bliskie dawnym i wprowadzać detale nawiązujące do historycznych, co stanowiło wyraz poszukiwania swojskiego, czy narodowego charakteru architektury, nie bez związku z badaniami etnograficznymi i modnym podówczas (obecnym chociażby w twórczości Stefana Żeromskiego) regionalizmem151. Za podstawową pracę programową dotyczącą filozofii konserwatorskiej uznawano w okresie międzywojennym, wydaną w 1929 r., rozprawę Alfreda Lauterbacha. Autor zwracał uwagę na nieodzowność ograniczonych restauracji żywych zabytków architektury, z poszanowaniem jednak występujących w nich nawarstwień. Podkreślał za Ruskinem, że z teoretycznego punktu widzenia nie ma różnicy między wymianą jednego metra kwadratowego a całej ściany, nie wyciągał jednak Ruskinowskich wniosków. Będzie zawsze nieodzowna mniejsza lub większa restauracja – pisał – którą dzisiejsza wstydliwość, czy też obłuda, nazywa konserwacją. Zdaniem Lauterbacha, czysta konserwacja może mieć zastosowanie jedynie przy obiektach dobrze zachowanych lub martwych, czyli ruinach161. W 1931 r. Alfred Lauterbach i Marian Lalewicz reprezentowali Polskę na międzynarodowym kongresie, który uchwalił Ateńską Kartę Konserwacji Zabytków. Konstatowano w niej tendencję do powstrzymywania się od pełnej restauracji i unikania związanego z nią ryzyka oraz aprobowano obecną w środowiskach konserwatorów i architektów dążność do przekładania interesu społecznego nad prywatny171. Podsumowując w 1938 r., u kresu Międzywojnia, swoje doświadczenia Lauterbach pisał: Konieczność odbudowy po wielkiej wojnie wielu cennych zabytków a nawet całych zespołów zabytkowych wysunęła siłą faktów zasadę historycznej restauracji i rekonstrukcji, a niechęć do tej metody maleje w miarę posiadania ścisłych danych i operowania konkretnymi materiałami, a nie domysłami i fantazją, jak to działo się często przy restauracjach historycznych ubiegłego stulecia181. Polska szkoła konserwacji zabytków nie narodziła się w 1945 roku. Jaki stan prawny obowiązywał w odrodzonej w 1918 r. Polsce w sferze ochrony zabytków architektury? Dekret Rady Regencyjnej o opiece nad zabytkami sztuki i kultury z 31 października 1918 r. poddawał ochronie wszelkie nieruchome i ruchome dzieła, świadczące o sztuce i kulturze epok ubiegłych, istniejące nie mniej niż 50 lat.
W sposób na owe czasy nowoczesny przewidywano uznanie za zabytek zespołów miejskich i wiejskich, dostrzegano wartość zabytkową w historycznym rozplanowaniu miast, w ogrodach i parkach19. Zważywszy na polityczną efemeryczność Rady Regencyjnej, dekret ten pozostał raczej w sferze de lege ferenda niż de lege lata. Aktem prawnym regulującym ochronę dóbr kultury, obowiązującym aż do 1962 r., stało się wydane z mocą ustawy Rozporządzenie Prezydenta RP z 6 marca 1928 r. o opiece nad zabytkami, ze zmianami wprowadzonymi Ustawą z 1933 r. o opiece nad muzeami publicznemi [pisownia www.muzealnictworocznik.com MUZEALNICTWO 59 5 awangarda / niepodległość oryginalna]. Rozporządzenie to definiowało, iż zabytkiem jest każdy przedmiot tak nieruchomy, jak ruchomy, charakterystyczny dla pewnej epoki, posiadający wartość artystyczną, kulturalną, historyczną, archeologiczną lub paleontologiczną, stwierdzoną orzeczeniem władzy państwowej i zasługującym wskutek tego na zachowanie. Za zabytkowe mogło być uznane także otoczenie historycznych budowli oraz ich zespołów. Wobec obiektów architektonicznych w praktyce stosowano kryterium czasu, wartość dawności dostrzegając w stuletnich budynkach. Istotnym elementem obowiązującego porządku prawnego była, postulowana raczej niż realizowana, ochrona pejzażu miejskiego; obszary utworzone przez estetycznie wartościowe miasta i dzielnice uznane zostały za dziedzictwo kulturowe201. Nowa [Rieglowska] filozofia konserwatorska – podsumowywał z perspektywy przełomu stuleci XX i XXI intelektualny dyskurs Międzywojnia Andrzej Tomaszewski – była w swym duchu fundamentalistyczna. Skrajnością zakazów i ograniczeń odpowiadała na skrajności swej purystycznej [a la Viollet-le-Duc] poprzedniczki. (…) Nauka i badania miały służyć – nie jak poprzednio – podbudowie działań rekonstrukcyjnych, lecz naukowemu poznaniu zabytków jako źródła/dokumentu historycznego. Nowa filozofia przyjęła się w Europie połowicznie: wielu było wierzących, nie tak wielu praktykujących. Wiek XIX pozostawił bowiem jej dwa poważne ograniczenia. Była nim edukacja i mentalność ówczesnych architektów, radośnie ingerujących w zabytek przy każdej nadarzającej się okazji, nie umiejących i nie chcących przyjąć postawy ascetycznej. Było nim [również] rozbudzone w czasach romantyzmu nowoczesne poczucie tożsamości narodowej (…). Dlatego wiek XX stanął pod znakiem ostrego konfliktu teorii i praktyki. Był wiekiem konserwatorskiej hipokryzji i dramatycznych prób godzenia sprzeczności211. W czasach Międzywojnia w wielu środowiskach obecne było przekonanie, że nowoczesny świat – w domyśle lepszy, aczkolwiek różnie rozumiany i wyobrażany – można i należy, niczym miasto, zbudować. W opinii modernizujących architektów szczególnej korekty wymagało współczesne im otoczenie miejskie, na które składały się również struktura społeczna i demografia: liczba ludności Warszawy wzrosła z 820 000 w 1919 r. do 1 265 000 dwadzieścia lat później. W tym samym czasie 43% warszawskich mieszkań miało jedną izbę bez żadnych udogodnień sanitarnych i zamieszkiwanych było przez niemal 70% ludności, głównie robotniczej (900 000 osób). W próbach sanacji tego stanu rzeczy spotykały się awangardowe plany Warszawy funkcjonalnej Jana Chmielewskiego i Szymona Syrkusa oraz etatystyczne Warszawy monumentalnej Stefana Starzyńskiego221. Biblią awangardowych architektów była Karta Ateńska przygotowana w 1933 r. przez Międzynarodowy Kongres Architektury Nowoczesnej, znany ze skrótu CIAM (Congrès International d’Architecture Moderne). Większość z ponad trzydziestu miast przebadanych w ramach przygotowań do kongresu, w tym Warszawę, uznano za nieodpowiadające podstawowym potrzebom życiowym ich mieszkańców. Autorzy Karty konstatowali, iż nie można zharmonizować interesów prywatnych i publicznych bez przygotowanego z góry, starannie przestudiowanego programu, który niczego nie zdaje na przypadek. Odnosząc się do dziedzictwa architektonicznego stwierdzali, że cenne elementy spuścizny historycznej powinny być pieczołowicie zachowane, jednak po wnikliwym rozpatrzeniu, które obiekty i zespoły mogą być adaptowane na użytek współczesny bądź jako pomniki kultury. Rozstrzygająca była konkluzja, że w żadnym wypadku nie należy zgadzać się na to, by kult historii i malowniczości zwyciężał kosztem warunków zdrowotnych. Tak więc wyburzenie przestarzałej zabudowy w otoczeniu szczególnie cennych zabytków będzie smutną, lecz nieuniknioną koniecznością likwidacji pewnej całości historycznej231. W Polsce najbardziej reprezentatywna dla tego kierunku myśli architektonicznej była, powstała w 1926 r., grupa Praesens, ściśle współpracująca z CIAM. Do jej założycieli należeli: Bohdan Lachert, Szymon Piotr i Helena Syrkusowie, Jerzy Szanajca. Architekci należący do tego środowiska, bądź z nim sympatyzujący, zaangażowani byli również w realizację idei budownictwa społecznego, współpracując z Warszawską Spółdzielnią Mieszkaniową, Społecznym Przedsiębiorstwem Budowlanym, Towarzystwem Osiedli Robotniczych, Polskim Towarzystwem Reformy Mieszkaniowej, Kołem Architektów przy Klubie Demokratycznym (Adam Kotarbiński, Jan Minorski). Powstające w awangardowych środowiskach projekty rozwoju stolicy, dziedzictwo Warszawy funkcjonalnej, przetrwały kolejną wojnę światową i doczekały swej szansy wskutek wywołanych przez nią zniszczeń. Ludzie dawnego Praesensu oraz grupujący się wokół nich przed wojną i w okresie okupacji w Pracowni Architektoniczno-Urbanistycznej przy WSM stanowili trzon koncepcyjny BOS241. W latach 30. XX w. nieobca była polskiemu środowisku architektów i urbanistów fascynacja miastotwórczymi dokonaniami Benito Mussoliniego, wyrażona przez Stanisława Brukalskiego, studenta politechniki mediolańskiej słowami: W nowym Rzymie nie wybudowano nic nowego, a tylko przez otwarcie jego centrum stworzono z wielkiego chaotycznego miasta nowoczesną dzielnicę.
Półwysep Apeniński jawił się jako miejsce urzeczywistniania idei nowoczesności w wymiarze społecznym, politycznym, urbanistycznym. W tym kontekście sformułowanie, iż myśl o pewnego rodzaju dyktaturze urbanistyczno-architektonicznej na terenie Warszawy zdaje się być rzeczywiście jedyną, mogącą zaradzić obecnemu pohańbieniu stolicy nie było zaskakujące251. Owa fascynacja nie ograniczała się jedynie do form przestrzeni miejskiej, obejmując również praktykowany we Włoszech i leżący u źródeł jej kształtowania model mecenatu państwowego. Twórcy oczekiwali państwowych zamówień, subsydiów, ustawowych gwarancji przeznaczania określonej części kosztów inwestycji budowlanych na współczesne dekoracje malarskie. Kryzys ekonomiczny lat 30. jeszcze te oczekiwania wyostrzył. W 1934 r. zaangażowani w tworzenie sztuki oficjalnej artyści wystąpili z postulatem wprowadzenia scentralizowanego nadzoru nad życiem artystycznym, poczynając od zakupów i tworzenia galerii, na opiece nad twórcą kończąc. Artyści deklarowali zarazem gotowość służenia państwu; zawierający powyższe postulaty 6 MUZEALNICTWO 59 memoriał Rady Naczelnej Związków Zawodowych Polskich Artystów Plastyków podpisał m.in. Adolf Szyszko-Bohusz. Niebezpieczeństwo związane z promowaniem w Polsce totalitarnego w swej istocie systemu opieki nad sztuką dostrzegał proroczo Henryk Gotlib. W artykule Faszystowska ofensywa na sztukę przestrzegał przed niebezpieczeństwem, jakie niosą ingerencje władzy, centralizacja związków twórczych i odgórne zarządzanie kulturą261. Obiektem pozytywnego zainteresowania był nie tylko śródziemnomorski model opieki nad twórcami, ale – co może wydać się w pierwszym odruchu zaskakujące z ahistorycznej perspektywy XXI w. – także sowiecki socrealizm, traktowany jako stylistyczna emanacja polityki kulturalnej. Pierwsze spotkanie polskich twórców z socrealizmem miało miejsce nie w roku 1949, ale szesnaście lat wcześniej. W marcu 1933 r. została otwarta w Instytucie Propagandy Sztuki „Wystawa Sztuki Sowieckiej ZSRR” inspirująca dyskusje o miejscu twórcy w społeczeństwie, podstawach jego bytu, funkcji sztuki w dziele zmiany rzeczywistości. Jak pisał Waldemar Baraniewski socrealizm przybiera w tych dyskusjach postać argumentu używanego we własnych sporach, nie rozstrzygającego, ale traktowanego jako coś możliwego do przyjęcia. Potencjalna akceptacja socrealizmu wiązała się w szczególności z nadzieją na uzyskanie przez twórców właściwego, w ich pojęciu, statusu w społeczeństwie271. Nie sposób stawiać na jednej płaszczyźnie Polski Piłsudskiego z Polską Bieruta, tym niemniej zachowania zbiorowe właściwe tej drugiej nie zrodziły się w historycznej próżni, wkomponowując się również w odwieczny schemat relacji między mecenasem a klientem. Procesom modernizacyjnym, którym niezbędne było wskazanie ideowego kontekstu, towarzyszyły działania nazwane w bliższych nam czasach polityką historyczną, polityką pamięci, obejmujące w tym wypadku zespoły urbanistyczne. Przeszłość, obok kreowania projektów Warszawy ostatecznie niezaistniałej, zajęła poczesne miejsce w wizji Warszawy monumentalnej prezydenta Stefana Starzyńskiego28. Warszawa posiada dosyć zabytków, które wymagają tylko poważnego trudu, aby wydobyć je z ukrycia i udostępnić ludności – mówił Starzyński. Antoni Wieczorkiewicz, organizator Muzeum Dawnej Warszawy (obecnie Muzeum Warszawy), publicysta „Kuriera Warszawskiego”, był promotorem idei odsłaniania zabytków, sugerował obniżanie poziomu terenu wokół pałaców, aby optycznie wysmuklać ich sylwetki. Zalecaną metodą były również rozbiórki prowincjonalnych domków lub ruder, usuwanie nowszych warstw architektonicznych, rekonstrukcja starszych elementów oraz całych budynków. Zadaniem, jakie postawiono przed powołaną w 1935 r. Miejską Komisją Opieki na Zabytkami Warszawy, organem doradczym prezydenta, było porządkowanie i odsłonięcie linii murów obronnych Starego Miasta. Regotyzacja kościoła Najświętszej Marii Panny na Nowym Mieście, akcentowanie pozostałości gotyckich, takich jak odsłonięta przez Kazimierza Skórewicza elewacja Zamku Królewskiego czy wspomniane mury obronne rekonstruowane pod kierunkiem Zachwatowicza do 1938 r., podkreślały dawność Warszawy, legitymizowały jej metropolitarność i stołeczność291. Architektura historyczna była sferą, na której wyciskała piętno swych kreatywnych ambicji władza. Po przewrocie majowym 1926 r. wzrosło zainteresowanie władz państwowych gmachem symbolicznym, Zamkiem Królewskim w Warszawie, jako siedzibą prezydenta Ignacego Mościckiego. Skutkiem tego potrzeby reprezentacji stopniowo brały górę nad priorytetami konserwatorskimi, na straży których stał niepozbawiony wszak pragmatyzmu w podejściu do postulatów prezydenckiego dworu, wspomniany Kazimierz Skórewicz. Miejsce Skórewicza zajął ostatecznie Adolf Szyszko-Bohusz – architekt skłonny sprostać najdalej idącym wymaganiom władz, akceptujący i stosujący, jako wyraz swego artystycznego indywidualizmu, kreacje we wnętrzach zabytkowych. Czy nasz restaurator – pytał retorycznie – nie powinien być przede wszystkim artystą? Czyż nie powinien dbać o to, aby w restaurowanym gmachu złożyć na wsze czasy jakąś pamiątkę naszej kultury i sztuki?301. Już w 1915 r. w broszurze Potrzeby estetyczne Warszawy Alfred Lauterbach krytykował kamienice czynszowe powstałe na przełomie XIX i XX wieku. Wskazywał, że wysokość budynków na poszczególnych ulicach Warszawy należałoby ujednolicić. W 1938 r., na zjeździe urbanistów w Zamościu, Jan Zachwatowicz postulował konieczność programowania funkcji zespołów staromiejskich jako elementu całościowego planu urbanistycznego (wspomniana sanacja średniowiecznych obwarowań miejskich na warszawskim Starym Mieście była tego przykładem). Nawiązujący do pomysłów Lauterbacha program uzdrowienia warszawskich ulic Zachwatowicz upublicznił na kursie planowania miast zorganizowanym przez Związek Miast Polskich w lutym 1939 r. (referat: Dzielnice i obiekty zabytkowe w planie zabudowy miast). Rewitalizacja obszarów historycznych polegać miała na zastosowaniu całościowego programu plastycznego dla elewacji w ramach jednej ulicy; zabudowa miała być ujednolicona pod względem stylistyki i wysokości. Za godne ochrony konserwatorskiej uznano budynki frontowe, oficyny zaś podlegać mogły wyburzeniu, by poprawić warunki życia mieszkańców, zaprojektować dziedzińce, wprowadzić zieleń, niczym na powojennym Nowym Świecie311. Żaden kraj nie może sobie pozwolić na luksus zburzenia istniejących miast i wzniesienia na ich miejsce nowych. Nie oznacza to, iż nie powstają plany, wizje, nie rodzą się marzenia, na wypadek, gdyby ten luksus stał się realny. Kiedyś niewątpliwie Warszawa będzie musiała przejść okres burzenia, jak Paryż, Rzym, lub inne miasta – mówił Starzyński. Zdążył zobaczyć Warszawę piękną we wrześniu 1939 roku321. W 1938 r. opublikowano zdjęcie Tadeusza Przypkowskiego przedstawiające fragment murów obronnych Warszawy, z podpisem: druga część mostu oraz barbakanu znajduje się obudowana w widocznej na zdjęciu kamienicy, która jak najprędzej winna ulec zburzeniu. Już wkrótce – jak napisał Grzegorz Piątek – przedwojenna akcja odsłaniania przeszłości stolicy nabrała przyspieszenia, (…) otwierając architektom i konserwatorom pole do kształtowania obrazu dawnej Warszawy331. Jeden z najwybitniejszych antropologów społecznych Bronisław Malinowski doszedł w czasach pokoju między dwiema wojnami światowymi do wniosku, iż wojna może mieć www.muzealnictworocznik.com MUZEALNICTWO 59 7 awangarda / niepodległość znaczenie kulturotwórcze. W okresie II wojny światowej miał ten pogląd zmienić. Okazała się ona bowiem szczególnym zagrożeniem dla kultury, nie przestając być jednak tejże kultury konsekwencją; stanowiąc żywioł destrukcyjny, stworzyła dla twórczości warunki swego rodzaju kulturalnego darwinizmu341. Skutki II wojny światowej spowodowały, iż – jak pisał Carlo Ceschi – Karta Ateńska [konserwatorska] i normy restauracji zabytków stały się nieaktualne. Nie można było myśleć o zachowaniu jedynie tego, co pozostało 351. Skutkiem wojny było też stworzenie warunków spełnienia marzeń architektów i urbanistów o lepszym mieście przyszłości. Destrukcja czasu wojny stała się generacyjnym wyzwaniem dla osób ze świata kultury Polski, etycznym i ideologicznym wezwaniem do odbudowy warsztatów pracy, zabytków architektury – w realiach politycznych innych, niż można było prognozować pracując w strukturach Polskiego Państwa Podziemnego w czasie niemieckiej okupacji. Był to także czas samouświadomienia, iż wskutek wojennych dewastacji całe obszary narodowej przeszłości pozostaną na zawsze martwe, w tym zaś kontekście cenniejsze stać się mogą te jej dokumenty, jak zabytki architektury, możliwe do odtworzenia mocą konserwatorskich zabiegów361.

Journal

Year

Volume

59

Pages

2-8

Physical description

Dates

published
2018-02-21

Contributors

References

Document Type

Publication order reference

Identifiers

YADDA identifier

bwmeta1.element.ceon.element-8cfd489b-f91b-3786-a584-409eaacc9793
JavaScript is turned off in your web browser. Turn it on to take full advantage of this site, then refresh the page.