PL
Pomimo tego, że krucjaty bałtyckie były jednym z najaktywniejszych frontów krucjatowych w późnym średniowieczu, także doczekały się krytyki. W niniejszym artykule podjęto próbę porównania krytycznych opinii formułowanych przez francuskiego rycerza i poetę Philippe`a de Mézièresa oraz polskiego prawnika i duchownego Pawła Włodkowica. Każdy z nich wykorzystywał obraz krzyżackich wypraw na Litwę (tzw. rejz) do własnych celów. Podczas gdy Mézières moralizował o rycerskości, Włodkowic musiał bronić praw Polski w sporze teologiczno-prawnym na soborze w Konstancji. Obaj zgadzali się wszakże, że krucjaty powinny służyć tylko uzasadnionym celom, czyli obronie chrześcijaństwa i odzyskaniu Ziemi Świętej, w związku z czym w swoim pisarstwie zawarli krytyką tego, co uważali za „złe krucjaty”. Dla Philippe`a de Mézièresa typowym „złym krzyżowcem” był świecki szlachcic, który szukał próżnej chwały i nie dbał o Boga. Francuski pisarz koncentrował swoją krytykę na zachodnioeuropejskich rycerzach gościach ochotnikach biorących udział w rejzach, ale sam zakon krzyżacki wyobrażał sobie jako instytucję pobożną i rycerską, zatem godną do naśladowania. De Mézières stworzył w swoich dziełach taki pozytywny wizerunek zakonu, ponieważ był dla niego wzorem idealnego zakonu rycerskiego. Dlatego też jego krytyka skupiła się wyłącznie na rycerzach, którzy przybywali do Prus, aby brać udział w wyprawach na Litwę. Paweł Włodkowic natomiast nie potępia uczestnictwa w rejzach jako próżnej chwały, ale dostrzega w nich agresywną i niesprawiedliwą wojnę. Dla niego za krucjaty nie są odpowiedzialni zwabieni krzyżacką propagandą cudzoziemscy krzyżowcy, ale winny jest sam zakon.